
Safari to największy kicz Afryki, ale nie ma innej tandety, która mogłaby tak zafascynować... - - Zambia
Jak zwykle mój komentarz sprowadzi sie do kilku uwag, o których raczej trudno przeczytać w tzw. mediach;-)
1. Pewnie myślicie, że jadąc na tzw. safari trzeba mieć szczęście, żeby zobaczyć te zwierzęta, które tak ładnie pozują na filmach dokumentalnych, że trzeba spędzić tam nie wiadomo ile czasu, żeby zobaczyć coś z Wielkiej Piątki. Wcale nie - ilość tego jest tak przerażająca, że "gęstość zazwierzęcenia" jest na pewno większa, niż w niejednym zoo. Tam się po prostu roi od wszelkiej maści antylop, żyraf, zebr, bawołów, słoni, hipopotamów, etc. Wszystko to można zobaczyć podczas kilkugodzinnego safari po parku.
2. Parki są w Afryce olbrzymie. South Luangwa ma ponad 9tys. km2. Kampinowski dla porównania to powierzchnia 385km2. Przy czym nie jest to największy park. Należy też zdawać sobie sprawę, że w afrykańskich parkach to raczej ludzie chronią się przed zwierzyną, niz odwrotnie. Granice są jedynie zaznaczone na mapach, nie ma żadnych "szlaków", czy oznaczonych ścieżek.
3. Współżycie zwierzyny z ludzmi. Pewnie dla niektórych rzeczą dziwna będzie fakt, że do największej liczby wypadków śmiertelnych w Afryce dochodzi podczas konfrontacji ze słoniem. Rzadkością są jakiekolwiek ataki na ludzi przez rasowe drapieżniki. Słonie wiodą tu prym, ponieważ często tzw. otulinę parków zamieszkują ludzie, którzy uprawiają jakieś poletka. Słonie nie znają granic parków i zwyczajowo je przekraczają wchodząc na te poletka. Słoń ma to w zwyczaju, że jeśli jest wybór, zjada te najbardziej smakowite listki, a zanim sie do nich dobierze (często znajdują się na samej górze krzaków), zniszczy cały krzak. Niestety w Zambii nie ma odszkodowań, jakie u nas rolnicy dostają z tytułu zniszczeń przez, np. dziki. Więc ludzie starają się przepędzić słonie z ich upraw. Słoń jednak czuje się tam panem i nie pozwala się przeganiać. Nawiasem mówiąc przy słoniach trzeba bardzo uważać, by nie przekroczyć jego bariery "prywatności", bo wtedy moze się nami zainteresować. Oczywiście najpierw wyśle serię ostrzegawczych znaków, a jeśli wg niego te nie poskutkują, może przeprowadzić szarże, to znaczy po prostu na nas wbiec (a biega ok. 50km/h) i dziagnąć nas ciosem, palnąć trąbą, czy po prostu poturbować. I tak się właśnie dzieje, gdy chłopi próbują przegonić słonie z ich upraw...
3. Guziec - chyba najsympatyczniejsze zwierzątko w buszu. Jest bliskim krewnym świni i od razu wzbudza naturalną ciekawość, jak to się dzieje, że przy podobnych warunkach fizycznych nie pada ofiarą wielkich kotów - lwa, czy lamparta. Otóż, guźce w nocy śpią w norach pod ziemią tak, by żaden z ww. podczas łowów ich nie dostrzegł. W dzień są w miare bezpieczne, bo wtedy koty raczej śpią w cieniu.
4. Bawół - najbardziej agresywny roślinożerca. Bywa, że ruszy taranem na samochód. Przy nich nigdy nie można nie czuć respektu.
5. Hipopotam - cały dzień siedzi w rzece lub innych stawach. Nocą wychodzi, przemieszczając się swoimi ścieżkami i całą noc je trawę. Na ludzi nie zwraca uwagi dopóki sie nie przestraszy...Wtedy ucieka do wody, wiec dobrze wtedy nie stać mu na drodze. Gryzie tylko raz - tzn. jeden kęs, ale z taką silą, ze ofiarę miażdzy lub rozpaławia...
6. Drapieżniki - można podjechać naprawdę metr, dwa od nich. Pozornie będą nas lekceważyć, obrócą się na pięcie i sobie powoli odejdą. To tylko pozory, ponieważ samochód traktują jako dużą całość, więc wystarczy tylko z niego wyjść, by ich "spojrzenie" na nas zmieniło się diametralnie...
Najlepiej oglądać je w nocy - tzw. nocne safari, chyba jeszcze lepsze od dziennego...
7. Lokalni w Zambii naprawdę chronią tę przyrodę, a przynajmniej zwierzynę. Ludzie zajmujący się parkami, przewodnicy mają wiedzę niejednokrotnie większa od europejskich naukowców. Jest coraz większa świadomość, kłusownictwo jest ścigane i surowo karane. Czasy masowych polowań na słonie, czy nosorożce przechodzą do lamusa.
8. Im dalej od safari w Kenii, czy Tanzanii, tym mniejsza komercja i mniej turystów.
























