top of page

Co jest ciekawego w Kongo?

- Nic.

I to właśnie bywa ciekawe...

Idąc po kolei:

 

1. Kraj jest zawalony złomem. U nas działa idealnie instytucja "złomiarza", która tam poczułaby się, jak w niebie. Oczywiście przyczyna tkwi w tym, że nie ma co zrobić z tym złomem. Pierwszą hutę postawili Chińczycy bodajże w zeszłym roku, gdzie na pierwszy ogień poszły czołgi (podobno stało ich kilkaset pod Brazzaville) z ostatniej wojny. Być może w dalszej kolejności pójdą kolejne przyczółki, jak wagony, czy zardzewiałe auta uzupełniające krajobraz w każdym miejscu...;-)

Ciekawy przykład stanowi barka, która kilka lat temu utknęła na kaskadach rzeki Kongo pod Kinszasą - dodatkowe potwierdzenie faktu braku sprzętu do wyciągnięcia jej.

 

2. W północnej części dominują czerwonoziemy, które w porze deszczowej stają się ślizgawkami dla samochodów - tylko 4x4 jest w stanie to przejechać. Mimo, że wszyscy o tym wiedzą, nieliczni posiadacze aut osobowych (zwani tu taksówkarzami) podnoszą rękawicę i "obsługują" klientów dopóty, dopóki auto ujedzie... dlatego należy się liczyć z tym, że nie zawsze cel osiąga się za pierwszym podejściem...

 

3. Krowy mają rogi metrowej długości. Gdyby te krowy miały minimum adrenaliny i agresji w sobie, mogłyby tymi rogami pół wioski przeorać, ale nie...lepiej dać sie w dyby zaciągnąć i orać w polu albo mlekiem darmozjadów od homo sapiensa karmić...;-)

 

4. Im większe miasto, tym więcej śmieci. Przykładowo, w Kinszasie ulice wyglądają, jak mieszanka ziemii ze śmieciami różnej maści - podczas suszy wszystko wokół spowija kurz, a w porze deszczowej grzęźniemy w błotku;-)

Nie funkcjonują żadne wysypiska śmieci, ani jakikolwiek system utylizacji smieci. Jeśli ktoś chce się pozbyć śmieci z domu, woła bezdomnych, czy bezrobotnych z wózeczkiem i ci ładują śmieci za jakieś tam grosiwo i wywożą je gdzie się da, ale z dala od naszej chaty. W ten sposób rosną różnej wielkości góry śmieci, na których można spotkać odpowiedniki naszych mew;-)

Po ilości śmieci można też poznać, jak daleko jesteśmy od np. pałacu prezydenckiego. Jeśli widzimy, że zanikają zapchane rynsztoki, to można sądzić, że to już tylko kilka przecznic, jeśli pojawiają sie czyste chodniki, to to już całkiem blisko, a jak widzimy pomalowane krawężniki, to można zacząć się rozglądać, czy to już tu...

Ciekawym przeciwieństwem są osady Pigmejów, gdzie śmieci plastikowych, czy papierowych nie uświadczysz. Oczywiście nie dlatego, że ten lud ich nie produkuje, tylko dlatego, że nie ma z czego ich produkować. Natomiast to, co może wyrzuca gdziekolwiek, więc wokół ich domków znajdziemy sterty obierków, skórek i liści od manioku.

 

5. Eksploatacja drewna. Wycina się najgrubsze i najcenniejsze drzewa. Kongijczycy nie zdaja sobie do końca sprawy, co tracą, ponieważ z ich perspektywy lasu jest opór i, skoro jest go tyle, to i tak urośnie... Władze są tylko zainteresowane dochodami z tego okradania kraju. Na terenie Republiki Konga działa kilka firm zajmujących się właśnie wyrębem lasów. Całość trafia do portu w Pointe Noire w postaci całych pni lub desek. Przedsiębiorstwo, którego działalności przez jakiś czas obserwowaliśmy, należy do Malezyjczyków z siedzibą w Singapurze. Działalność swoją prowadzi juz od roku 1962.

 

6. Ropa. Kongo ma spore pokłady ropy - na szelfie oceanicznym. Wystarczy stanąć na plaży w Pointe Noire i naszym oczom ukaże się 7 platform wydobywczych. Podział z zysków czerpanych z ropy wygląda następująco: 83% - Francja, 17% - Kongo.

Aktualny Prezydent Denis Sassou N'guesso, który od przewrotu w roku 1979, kiedy to zabił swojego poprzednika utrzymywał ten kluczowy podział, aż do 1992roku, kiedy to w pierwszych wolnych wyborach wygrał Pascal Lissouba. Ten zaś powiedział, że dość tej niesprawiedliwości i zmienił strukturę podziału zysków na 66% - Francja, 34% - Kongo. Wtedy N'guesso musiał uciekać z kraju, bo był oskarżony o ww. zabójstwo. Osiadł we Francji, gdzie poprosił o wsparcie w uzbrojeniu swoich bojówek w zamian za przywrócenie starego porządku podziału łupów z ropy. Francuzi chętnie przyklasnęli i uzbroili jego bojowki, które wywołały w 1997roku wojnę domową, dzięki czemu N'guesso mógł powrócić do władzi i rządzi do dziś. Nie muszę mówić, że Francja w ten sposób łupi ten kraj w dalszym ciągu wyciągając 83% z dochodów ze sprzedaży ropy...

 

7. Szyldy. Niby nic, a jednak coś, co kreuje ciekawy wizerunek miast. Wszystkie są ręcznie malowane. I tak: fryzjer - mamy ładną panią, sklep mięsny - malowidło krowy lub poszczególnych podrobów, lekarz - np. układ pokarmowy, szewc - buty, sklep z artykułami przemysłowymi i AGD - żelazko, pralka, taczka, etc., dewocjonalia - dzizoj krajst malowany plakatówkami.

 

8. Mury i drut kolczasty. Jak wszędzie w Afryce, albo przynajmniej tam, gdzie byłem, policja nie jest po to, by chronić ludzi przed bandytyzmem, tylko żeby chronić rządzącego watażkę przed ewentualnym buntem drenowanego ludu. W związku z tym każdy, kto "dorobił się" np. własnego domu, musi sam go ochronić. A więc mur musi mieć przynajmniej 2,5m wysokości, być zwieńczony gęstym drutem kolczastym, a brama szczelnie zaryglowana. Oczywiście to nie wystarcza i każdego takiego domostwa pilnuje 24/7 ochroniarz.

 

9. Kontynuując wątek domów warto wspomnieć, że tak, jeśli u nas każdy dom (mowa tu tylko o bogaczach) jest wyposażony w garaż, tak tam, obok stoi budynek, w którym znajduje się generator prądu załączający się za każdym razem, kiedy nie ma prądu - czyli codziennie. W Kathmandu przykładowo ten sam problem rozwiązano przez grafik wyłączania prądu, tu niestety na ten pomysł jeszcze nie przyszedł czas...

 

10. Bilet do Brazza.

Z Pointe Noire chcemy jechać jedyną w tym kraju koleją kursującą do Brazzaville. Pociąg kursuje co dwa dni, więc takich, jak my, znaczy chętnych na pociąg są chyba tysiące, a na pewno setki... Kasy otwierają o 7.00, więc jesteśmy parę minut przed. Ludzi na oko z 500 osób, kłótnie, przepychanki, wyzwiska, a kasy jeszcze zamknięte. Całego tego porządku pilnuje z 20 policjanków z AK47 na ramieniu i pałą gumową w drugiej ręce, używając czasem te wyszukane środki przymusu bezpośredniego by dosłownie pokazać niedoszłym podróżnym ich miejsce w szeregu. Trzeba tu zauważyć, że dynamiki dodaje fakt, że bilety dostanie tylko ta część, której na czas uda się dopchać do kas, bo miesca w pociągu, a jakże, są przecież numerowane, a bilety sprzedawane tylko po max. 2szt./łebka, imiennie. Kasy są 3, z czego jedna sprzedaje bilety tylko dla klasy pierwszej, co widać od razu, ponieważ dochodzi tu jedynie do zwykłych przepychanek i przekrzykiwania się w słusznych racjach zmagających się ze soba podróżnych. Wiem to dokładnie, ponieważ początkowo próbowałem dopchać się do kas dla klasy drugiej i gdy po raz drugi udało mi się uniknąć "klapsa" gumowa pałą po pęcinach, spróbowałem swoich sił w okienku obsadzonym ludźmi o mniejszej dynamice. Ich ilość jednak nie wskazywała na to, bym mógł zakupić bilet na planowany pociąg, ludzi wystarczyłoby do obsadzenie składów na dwa tygodnie. Na szczęście znalazł się przychylny pracownik Kongijskich Kolei Państwowych (KKP) gotowy pomóc mi za drobnym "wsparciem". Kazał czekać delikatnie z boku...a on wszystkim się zajmie. I tak mineło 2,5h. Tłumu raczej nie przybywało, a przynajmniej tak mi sie zdawało, bo widzę wciąż te same, juz teraz trochę bardziej osowiałe twarze. I na ten moment przychodzą do pracy kasjerki. Tu dodam, że kasa oddzielona jest od petentów grubą kratą, szybą i zasłonięta zasłonką, by tylko kasjerki decydowały, kiedy mają być widoczne. Po paru minutach kasy otwierają się. Tłum ożywa, ścisk przybiera, tumult narasta. I na tę chwilę mój "opiekun" daje znać i każe mi stanąć na początku kolejki przed samą kasą, jednocześnie krzycząc coś do tłumu i tłumacząc. Murzyni jednak widząc, że nagle Mondele (biały) wpycha się bezczelnie na początek kolejki nie dają za wygraną, nie ulegają tłumaczeniom pracownika kolei, krzyczą, wymachują domagając sie słusznej sprawiedliwości... Czuję, że jest to miejsce i moment, w którym zdecydowanie nie powinno mnie być... Na całe szczęście w tej samej chwili podbiega policjant, drze się na tłum, wymachując pałą, a mnie przesuwa w kolejce pod jakiś filar. Ludzie widząc to ewidentne przywołanie białego do porządku nagle wiwatują nagradzając przy tym stroża prawa gromkimi brawami. Nie wszystkich jednak to zadowala i część tłumu domaga się wywalenia Mondele w ogóle poza kolejkę, jednak tu policjant pokazuje swoją władzę i raz danego słowa już nie zmienia: Mondele zostaje w kolejce, ale pod filarem. Tłum juz do końca stania w kolejce będzie rzucał wyzwiskami w moją stronę i pewnie tylko dzięki temu, że ich nie rozumiem, zdołam dotrwać do momentu sprzedania mi tego cholernego biletu...

 

 

 

 

 

bottom of page