top of page

Nagorny Karabach - - kraj, którego nie ma

Czy ktoś ma jakieś skojarzenia z Nagornym Karabachem?

 - oczywiście wojna,

 - coś jeszcze? 

 - a bo ja wiem, gdzie to jest? Tam ktoś żyje? I o co w ogóle chodzi?

 

Do Nagornego Karabachu można wjechać jedynym przejściem granicznym z terytorium Armenii, lotnisko nie działa, inego sposobu nie ma. Cała reszta, jak wszędzie, wojsko lokalne, wiza karabaska, po prostu wjeżdża się do kolejnego kraju...tylko, że tego kraju nie ma...

 

Od 20 lat wojny nie ma, jest stan permanentnego rozejmu, który można by porównać do rozejmu między Koreami. Tak, jak tam, czasem dochodzi do prowokacji, tak, jak tam, po obu stronach granic stacjonują gotowi na wszystko żołnierze i tak, jak tam od lat nic poza tym sie nie dzieje...

Poza tym życie toczy się, jak wszędzie - Stepanakert bogaci się o nowe domy, wybudowano bulwary, stadion, w stolicy nie czuć niczego poza normalnością.

Jednak są relikty wojny z lat 90-tych, jak ruiny miasta Agdam.

Ten unikat na skalę światową to miasto, które przed wojną liczyło ponad 100tys. mieszkańców, w wyniku działań wojennych zostało zupełnie zniszczone, a ludzie zmuszeni do ucieczki.

Mieszkając u gospodarza, którego syna poznajemy w drodze do Stepanakertu pytamy o to, co ciekawego można zobaczyć w Nagornym Karabachu. W odpowiedzi słyszymy o licznych kościołach z początkach chrześcijaństwa, z tym najcenniejszym - Gandzasar, no i oczywiscie o wykopaliskach świadczących o śladach najstarszej kulturze światowej właśnie w tym rejonie - Tigranakert. Natomiast my wiemy również o Agdam. Na pytanie, jak tam dojechać, nagle dobry nastrój zanika, miny lokalnych stają się ponure i pada złowrogie pytanie "a po co wy tam?"

"tam nic nie ma", "tam ruiny", "śmierć"...

Czuć w powietrzu świeżość tamtych wydarzeń i ból naszych rozmówców z tym związany. Każda bowiem rodzina została dotknięta tą niedawną wojną - a to ktoś zginął, a to został ranny, a to musiał uciekać. 

Nie chcą nam pomóc, by tam sie dostać. Wynajmujemy samochód, jedziemy. Spalone czołgi, rozerwane transportery, resztki pordzewiałych armat. To wszystko porośnięte trawą, właściwie stepem podobnym do tego który ciągnie sie stąd następne kilka tysięcy kilometrów. Kilka metrów dalej zaczyna sie Agdam. Ciągnie się przez równinę, która wcześniej doprowadziła do jego rozwoju - tu zbiegały się szlaki handlowe, jak teraz stała się przyczynkiem jego klęski - nigdzie indziej nie walczy się lepiej, jak na równinach, a ta właśnie kończy piękny masyw Kaukazu. Agdam, a raczej ruiny, resztki domów szkielety jakichś fabryk, nawet jednego, czy dwóch wieżowców jest żywym skansenem tego, co niesie za sobą wojna. Jest cisza, słonecznie, ale ten powiew skojarzeń jest jeszcze silniejszy. Jakieś dwa kilometry dalej, gdzieś w centrum miasta stoją dwa minarety zburzonego meczetu, stoją i straszą, stoją i przypominają... Nigdzie na świecie nie ma minaretów bez meczetu...

Nasz kierowca mówi, że dalej się nie ruszy, nie wjedzie, na piechotę też nie wolno...

 

bottom of page